niedziela, 29 marca 2015

Rozdział XV

Liza
   Przez pierwsze trzy dni nic się nie wydarzyło. Emilka nie przyszła do nas więcej, Fabian przeprosił, że był taki nieostrożny. Jednak ja co chwila spoglądałam niespokojnie w stronę drogi prowadzącej do bramy. Z podwórka nie było jej widać, ale cały czas się bałam, że ktoś nas widzi, choć przez gęsty las nie było to możliwe. Ja jednak czułam, że coś się wydarzy. Prędzej czy później.
   Nie lubię mieć racji w takich rzeczach, ale niestety ją miałam… Czwartego dnia, kiedy już myślałam, że faktycznie będzie dobrze, obudził mnie spanikowany tata.
   - Liza, wstawaj, tłum fanek jest pod naszą bramą!
   - Co?! – Natychmiast wstałam.
   - Wygadała! A obiecała mi, że tego nie zrobi!
   - Mówiłam, że tak będzie! – Bez zastanowienia wybiegłam z pokoju, nie zwracając uwagi na to, że jestem w samej koszulce.
   - Co ja mam zrobić?
   - Dzwonić po Simona! Oni muszą stąd zniknąć, jak najszybciej!
   Wybiegłam z domu i o mało się nie potknęłam o siedzących na schodach chłopaków.
   - Co wy tu…?
   - Niezła jazda, nie? – Harry się roześmiał, a ja zgromiłam go wzrokiem.
   - Takie śmieszne? Wiesz jaka kara pieniężna czeka nas za złamanie milczenia?!
   - Gdzie Greg? – Zapytał Niall.
   - Dzwoni do Simona.
   Pobiegłam na drogę, żeby zobaczyć co się dzieje przed bramą. Tłum wrzeszczących nastolatek próbowało dostać się na drugą stronę. Na szczęścia górne belki bramy zdobiły ostre pręty, nie miały szans się przedostać. Wołały ciągle „One Direction” albo śpiewały ich piosenki. Ukryłam się tak, że mnie nie widziały, a grube łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Wiedziałam, że to się skończy, że chłopaki wyjadą, ale nie wiedziałam, że tak szybko.
   - Słoneczko, tu się schowałaś – usłyszałam za plecami głos „mojego” chłopaka.
   - Słyszysz to? Tak właśnie brzmi prawdziwa katastrofa!
   - To ja tą katastrofę przeżywam codziennie od paru lat.
   - Greg się dodzwonił?
   - Tak. Simon na szczęście jest w Londynie, więc zaraz wsiada w samolot i przylatuje. Ma wysłać po nas samochód, który będzie tu za godzinę i wyśle nas w bezpieczne miejsce.
   - A więc to koniec? Wyjeżdżacie, nasze wspaniałe wakacje się kończą i więcej się nie zobaczymy?
   - Żartujesz sobie? Nigdy w życiu! Namieszałaś w życiu każdego z nas, nie pozwolimy ci tak po prostu odejść.
   Spuściłam głowę, a kolejne łzy spływały po moich policzkach. Podszedł bliżej i ujął moją twarz w dłonie.
   - Kochanie, spójrz na mnie – powiedział stanowczo, a ja spełniłam jego prośbę. – Nie znikniemy z twojego życia, dopóki biją nasze serca, słyszysz mnie? Nasz wyjazd nic nie zmieni między nami. To prawda, że będziemy daleko od siebie, my zaczniemy pracę nad albumem, pewnie niedługo wyślą nas w trasę, ale zrobię wszystko, żeby widywać się z tobą jak najczęściej się da.
   - Obiecujesz?
   - Przyrzekam, na co tylko chcesz. Kocham cię, Liza.
   - Szkoda, że słyszę to pierwszy raz w takich okolicznościach.
   - Życie jest pełne niespodzianek – puścił do mnie oczko.
   Objęłam go mocno.
   - Ja ciebie też kocham. I zawsze będę – odchyliłam głowę i pocałowałam go czule.
   Wtedy ktoś chrząknął.
   - Ym, przepraszam, ale Greg kazał się już pakować.
   To był oczywiście Niall. Widział całą scenę i na pewno wszystko słyszał. Patrzył na nas ze smutkiem i żalem w oczach. Musiało się jeszcze wydać i to!
   - Niall! – Zerwałam się z ziemi, ale on odchodził. – Niall, poczekaj – podbiegłam do niego i złapałam go za ramię.
   - Nie tłumacz mi się, nie trzeba.
   - Ale ja chcę.
   - Nie chcesz. Tylko uważasz, że musisz. Ale to niczego nie zmieni. Zabawiłaś się moim kosztem i pewnie teraz się cieszysz, że wyjeżdżamy – niewzruszony szedł dalej.
   - Nieprawda! Nie chcę tego – szłam obok niego, próbując dotrzymać mu kroku.
   - Nie chcesz tylko, żeby twój kochaś odjeżdżał. Resztę nas masz gdzieś!
   - Niall, do cholery, zatrzymaj się – stanęłam przed nim i zaparłam się rękami o jego tors. – Możesz mnie wysłuchać?
   Skrzyżował ramiona i patrzył w inną stronę.
   - Nie planowałam tego z Louisem, ok? Nie chciałam cię skrzywdzić, ale to samo wyszło. Gdybyśmy w ogóle tego nie zaczynali, byłoby inaczej, ale stało się. Ja złamałam ci serce, a teraz wy łamiecie moje, wyjeżdżając.
   - Wiedziałaś, że to nieuniknione.
   - Ale miałam mieć jeszcze miesiąc. Z resztą, nieważne. Niall, kocham cię, może nie tak jak Louisa, ale też jesteś dla mnie bardzo ważny i nie chcę cię stracić. Nie wiem jak będzie z naszym związkiem, ale chcę chociaż uratować przyjaźń z wami wszystkimi.
   Spojrzał na mnie i chyba zmiękł.
   - Ze mną już straciłaś – powiedział, minął mnie i poszedł do domku.
   - Niall! – Krzyknęłam, ale nie pobiegłam za nim. Nic już nie wskóram, zawaliłam po całej linii.
   Louis podszedł i objął mnie od tyłu. Odwróciłam się i rozpłakałam w jego koszulkę. Głaskał mnie po głowie i nic nie mówił.
   - Louis? – Odwróciliśmy się obydwoje gwałtownie. Na szczęście to Zayn. – Czas się pakować, za niecałą godzinę będzie tu samochód.
   - Już idę.
   Mulat kiwnął głową i odszedł.
   - W porządku?
   - Nie. Ale czas na was – wyswobodziłam się z jego ramion – Chodź – otarłam łzy i złapałam go za rękę. Teraz było mi wszystko jedno.

Niall
   Od początku wiedziałem, że coś między nimi będzie. Widziałem jak na siebie zerkają, rozmawiałem przecież z obydwojgiem. Miałem jednak nadzieję, że nic się nie wydarzy. Nawet mimo tego, że ze mną zerwała. Okłamała mnie i to bolało najbardziej. Rzuciła mnie nie dlatego, że bała się tego co będzie jak wyjedziemy. Musiała się mnie pozbyć, żeby być z Louisem. Miała w sobie chociaż resztki uczciwości i nie spotykała się z nami jednocześnie. Nie wyglądała na taką, a okazała się zwykłą… szmatą.
   - Można? – Do mojego pokoju zapukał Zayn.
   - Jasne.
   Pakowałem właśnie swoje ubrania do torby. Mulat usiadł na łóżku i patrzył mi na ręce.
   - Spakowany?
   - Wiesz co, zanim TO zrobiłem, uporządkowałem swoje rzeczy i nie zdążyłem zrobić bałaganu. Moje torby stoją już na dole.
   - Spoko.
   - Widziałem was przez okno.
   Nie powiedziałem nic. Dalej się pakowałem.
   - Niall, ona nie chciała cię skrzywdzić.
   Prychnąłem.
   - Jasne.
   - Zerwała z tobą dla waszego dobra, a to z Louisem wyszło przypadkiem i nawet nie z jej winy.
   - Oczywiście, zmusił ją do wszystkiego.
   - Może nie zmusił, ale…
   - Zayn, daj spokój – przerwałem mu. – To nie ma już znaczenia. Zaraz stąd wyjeżdżamy i nigdy jej nie zobaczę. Wszystko mi teraz jedno.
   - Czy ona naprawdę na to zasługuje? Przyjaźniliście się przecież, dobrze się dogadywaliście, nie zmarnuj tego.
   - Dobrego czasu użyłeś. „Przyjaźniliśmy”. Wszystko zaprzepaściła.
   Do pokoju ktoś zapukał. Harry uchylił drzwi i wsunął głowę w szparę.
   - Siema, nie masz może mojej białej koszulki co ci ostatnio pożyczyłem?
   - Mam – sięgnąłem po szukany przedmiot i rzuciłem do niego.
   - Dzięki. A wy co, narada wojenna?
   - Wspominamy mijające wakacje.
   - To najlepsze wakacje, jakie mieliśmy odkąd jesteśmy zespołem. Bardzo żałuję, że już się kończą. Będzie mi brakowało Lizy i Grega… - Loczek spuścił głowę. Wzruszył się, widziałem to. – Ale cóż, pozostaje nam tylko odwiedzać ich, kiedy tylko się da.
   - Niall nie chce – powiedział Zayn.
   - Dlaczego?
   Patrzyli na mnie wyczekująco.
   - Wiedziałeś, że Louis jest z Lizą?
   - Nie, a są?
   - Tak.
   - To źle?
   - Dopiero co była ze mną. Zakochałem się w niej, a ona mnie rzuciła dla niego.
   - Może tego nie planowała.
   - Bo nie planowała – dorzucił Zayn.
   - Wolałbyś, żeby była z wami obydwoma jednocześnie? Czy żeby cię oszukiwała i kochała go, będąc z tobą? Takie jest życie, Niall. Zachowała się uczciwie wobec ciebie.
   - Tak? To czemu nikomu o tym nie powiedzieli?
   - Bo dopiero się rozstaliście, a już miałaby ogłaszać kolejny związek? A w ogóle ile wy byliście razem?
   - Całe popołudnie.
   - Nieźle – roześmiał się. – Przebiłeś nas wszystkich – śmiał się, a ja zgromiłem go wzrokiem. – Przepraszam. Po prostu… Liza była dla nas taka wspaniała i wyrozumiała przez całe lato. Jadłeś kiedyś lepsze kotlety albo pizzę? Nie. Złamała ci serce, rozumiem. Ale dla nas nadal zostanie przyjaciółką, która na nowo scaliła nasz zespół. Tyle – wzruszył ramionami i wyszedł.
   - Czasem potrafi tak mądrze mówić – rzekł Mulat i wstał. – Idę zobaczyć co u reszty.
   Westchnąłem.
   Pewnie! To mnie oszukano, a teraz wszyscy mówią, jakby to była moja wina i dobrze się stało. Wróciłem do pakowania.

Louis
   Liza ze łzami w oczach patrzyła jak się pakuję, a mi serce się krajało. Jak mogłem ją teraz zostawić?
   - Przyrzekam ci, że przyjadę do ciebie najszybciej jak się da. Pierwszy wolny termin i jestem u ciebie. Zrobisz mi gulasz albo krokiety... I koniecznie rosół!
   - Louis, wiem, że tak nie będzie. Jak wrócicie dadzą wam pewnie tyle roboty, że nie będziesz miał czasu o mnie pomyśleć. Albo wyślą was w inne miejsce i szybko o mnie zapomnisz... - głos jej się załamał. Spuściła głowę i dostrzegłem spływające łzy po jej policzkach. - Jesteście najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała - mówiła dalej. - Nie oddałabym nic za te cudowne dni z wami. Nic...
   Podszedłem do niej i ją objąłem. Nie było słów, którymi wyraziłbym moją miłość do niej. Ona też była najlepszą rzeczą, jaką mnie w życiu spotkała. Wiedziałem, że wszystko, co się wydarzyło w moim życiu, prowadziło do tej chwili, w której ją poznałem. I pierwszy raz pocałowałem. I kiedy zrozumiałem, że ją kocham.
   - Przyrzekłem, to słowa dotrzymam. Choćby nie wiem co się stało. Kocham cię, Liz. I nic tego nie zmieni. Nawet dzieląca nas odległość.
   - Chłopaki, spakowani?! Samochód będzie za piętnaście minut! - Zawołał Greg z dołu.
   Liza odsunęła się ode mnie, zakryła usta ręką i poszła do łazienki. Byłem bezradny. Nie potrafiłem jej pocieszyć. Pakowałem resztę rzeczy i zniosłem torby na dół. Potem poszedłem po nią, ale nie było jej już w łazience.

Liza
   Nie chciałam, żeby Niall wyjechał z nienawiścią do mnie. Spędziliśmy wiele wspaniałych chwil, rozumieliśmy się jak nikt i postanowiłam jeszcze o niego zawalczyć. Gdy Louis wyszedł z pokoju, poszłam do Nialla. To była moja ostatnia szansa. Uchyliłam lekko drzwi i zajrzałam do środka. Był sam. Spakował już wszystkie rzeczy, siedział teraz na krześle i patrzył w okno.
   - Ten pokój wygląda teraz okropnie pusto.
   Drygnął, wyrwany z zamyślenia. Spojrzał na mnie, ale już łagodnie, nie z wściekłością.
   - Tak. Aż echo się odbija.
   - Jeszcze nigdy wyjazd moich letników nie łamał mi serca. I ich złość na mnie - spuściłam wzrok.
   - Poznaj, jak to jest - odwrócił głowę.
   - Niall, nie chcę, żebyś mnie nienawidził. Nie po tym, co tu przeszliśmy. Wiem, że zachowałam się okropnie, ale wybacz mi, proszę. Nie obiecam ci miłości aż po grób ani, że zerwę z Louisem, ale mogę ci przyrzecz przyjaźń do końca moich dni.
   - Przyjaźń to dla mnie trochę za mało, wybacz.
   - Na początku ci wystarczała...
   - Wtedy cię nie kochałem.
   Nie patrzył na mnie. Ostatnie zdanie powiedział bardzo cicho, ale doskonale je usłyszałam. Niall mnie kochał. Tak jak Louis. Czułam, że rozrywa mnie w dwie różne strony. Ale ja już podjęłam decyzję.
   - Przykro mi, Niall - powiedziałam tylko i wyszłam.
   Minęłam na schodach Louisa, który pytał, co się stało, ale minęłam go bez słowa i pobiegłam w las. Czułam jak moje serce pęka.
   - Liza! - Ktoś za mną biegł. - Liza, stój!
   - Zostaw mnie - krzyknęłam i biegłam dalej. Kilka metrów dalej potknęłam się o wystający korzeń i wyłożyłam się jak długa.
   - Lizka, nic ci nie jest? - Natychmiast znalazł się koło mnie Zayn. - Możesz wstać? - Złapał mnie pod pachy i próbował podnieść, ale zasyczałam z bólu. - Przepraszam.
   - Nie twoja wina. To ja... Ja wszystko zepsułam. Miało być tak pięknie, a wyszło...
   - ... jak zawsze - uśmiechnął się. - Słońce, niczego nie zepsułaś. Pogubiłaś się trochę w swoich uczuciach. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
   - Jak ma być, skoro pięć najważniejszych cząstek mojego życia mnie opuszcza? Jak ja mam teraz żyć bez Liama, zmywającego ze mną naczynia, Harrego, piszczącego jak dziewczynka, gdy czochram mu włosy? Jak mam gotować małe porcje i to bez podjadającego Nialla? I grać na pomoście bez niego? Jak mam spać w nocy, zamiast wykradać się z Louisem do garażu? I w końcu jak mam żyć bez ciebie?
   - Beze mnie próbującego popełnić samobójstwo? - Zaśmiał się.
   - Nie żartuj tak! Bez ciebie, który jako jedyny mnie nie osądza, rozumie i wspiera w każdej decyzji?
   - Nam też będzie ciężko. Bez twojego śmiechu, twoich potraw, zapachu kokosowego żelu do kąpieli. Bez besztania za bekanie przy stole. Po prostu bez ciebie, jak mamy żyć? Nie tylko tobie jest ciężko. Wiem, że Niall jest wściekły, ale na pewno bardziej boli go to, że musimy cię zostawić, niż że go skrzywdziłaś. To dobry chłopak i na pewno nie myśli o tobie źle. Po prostu przeżywa to na swój sposób.
   - Wyznał, że mnie kocha.
   - A ty kochasz jego czy Louisa?
   - Louisa. Nialla kocham... jak brata. Jak ciebie czy resztę chłopaków.
   - Więc temat zamknięty. Niall musi sobie z tym poradzić tak jak my wszyscy z naszym wyjazdem.
   - Kiedy zrobiłeś się taki mądry?
   - Kiedy prawie nie dotarłem na szczyt swojej głupoty. Na szczęście szybko spadłem z hukiem i teraz mam szok pourazowy.
   Zaśmialiśmy się. Przytuliłam go mocno i podziękowałam. Nie tylko za tą rozmowę, ale za te niecałe półtora miesiąca.
   - Nie zapomnij o mnie - szepnęłam.
   - Choćbyś mnie błagała, żebym to zrobił, w życiu się na to nie zgodzę. Zapisałaś się w moje życie na stałe i czekam na ciebie w Anglii.
   
   Nadszedł czas pożegnania ze wszystkimi. Najpierw podszedł do mnie Harry.
   - Będę za tobą tęsknił - mocno mnie uścisnął.
   - Harry, zgnieciesz mnie.
   - To z miłości.
   - Ja ciebie też kocham - zaśmiałam się. - I nie wiem jak sobie poradzę bez was.
   - Napiszę dla ciebie piosenkę.
   - To będzie hit.
   - No, pewnie - pocałował mnie w policzek i odsunął się. Jego miejsce zajął Liam.
   - W życiu nie myślałem, że zmywanie naczyń może być tak fantastyczne i sprawiać tyle radości - powiedział, zanim jeszcze mnie objął. - Teraz za każdym razem, gdy będę płukał talerz, będę myślał o tobie.
   - I vice versa - objęłam go. Nie potrzeba nam było więcej słów.
   Z Zaynem wymieniliśmy się tylko obietnicą odwiedzenia się i dzwonienia, jak często się da. Przytulił mnie i otarł samotną łzę z mojego policzka. Potem był Niall. Myślałam, że nic nie zrobi, ale gdy wpadłam w jego ramiona, wylał całe swoje uczucia w ten uścisk.
   - Kocham cię, Niall - szepnęłam, ale jego ręce mocniej zacisnęły się na moich plecach.
   - Nie tak jak ja ciebie.
   Chłopaki pożegnali się jeszcze z moim tatą i wsiedli do samochodu. Wtedy podszedł do mnie Louis.
   - Nie umiem ci nawet powiedzieć jak cię kocham i jak źle się czuję, zostawiając cię tu - oparł swoje czoło o moje. - Uwierz mi, kiedy mówię, że jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała i uszczęśliwiłaś mnie jak jeszcze nikt. Kocham cię, Liza, jak nikogo i nic na świecie - wtedy poczułam, że coś wsuwa mi do kieszeni szortów. - Przeczytaj jak wyjedziemy. Pisałem w pośpiechu, ale chyba mnie rozczytasz.
   Zarzuciłam ręce na jego ramiona. Znowu poczułam łzy, rozmazujące resztki tuszu do rzęs.
   - Wróć do mnie szybko - powiedziałam tylko.
   - Przyrzekam.
   Odchyliłam głowę i ostatni raz spojrzałam w jego oczy. Potem złożyłam gorący pocałunek na jego ustach.
   - Louis, już czas - powiedział mój tata.
   - Kocham cię - szepnęłam i odsunęłam się od niego.
   - Ja ciebie też.
   Przybił jeszcze "piątkę" z tatą i wsiadł do samochodu. Kierowca odpalił silnik, Louis opuścił szybę i wszyscy zaczęli mi machać. Gdy odjeżdżali, rozkleiłam się już na dobre. Tata poszedł za nimi, żeby zamknąć bramę, a ja patrzyłam tępo w machające do mnie dłonie. To był koniec, czułam to...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz