wtorek, 24 marca 2015

Rozdział XIV


   Liza
   Następnego dnia wszyscy byli pełni życia i mieli ochotę na zabawę. Ja zrobiłam im pełnowartościowe, wielodaniowe śniadanie (mieli do wyboru naleśniki, tosty, sałatkę, kanapki ze wszystkim co znalazłam w lodówce i jajecznicę), a chłopaki posprzątali cały dom. Zayn czuł się dużo lepiej, ale pan Fabian nadal kazał mu leżeć. Po porządkach wszyscy poszli z moim tatą dłubać coś w warsztacie, a ja poszłam do Zayna.
   - Jak się czujesz? – usiadłam na krześle obok łóżka.
   - Jeszcze moment i będę wymiotował tym pytaniem – przewrócił oczami.
   - A co ty myślałeś? – Wkurzyłam się. – O mało nie poumieraliśmy ze strachu o ciebie, skaczemy wokół ciebie jak służący, a ty nie możesz znieść paru pytań o twoje samopoczucie?
   - Przepraszam, masz rację.
   - Doceń, że są wokół ciebie ludzie, którym na tobie zależy i się martwią, Zayn. Nie bądź takim egoistą!
   Wstałam z krzesła, ale złapał mnie za rękę.
   - Usiądź, przepraszam.
   Zrobiłam, o co mnie poprosił.
   - Swoją drogą wytłumaczysz mi w końcu co ci strzeliło do głowy? Naprawdę chciałeś to zrobić?
   - Chciałem. Ale tylko przez chwilę.
   - Długo to planowałeś?
   - Miałem takie myśli, ale decyzja była spontaniczna. Nie jadłem od poprzedniego wieczoru, żeby mieć pusty żołądek. Połknąłem tabletki, popiłem whisky i czekałem. Po prostu siedziałem i patrzyłem w sufit. Ale przypomniały mi się moja mama, siostry i natychmiast pobiegłem do łazienki, żeby to zwrócić. Nie było to proste, zaczęła mnie boleć głowa, ale w końcu jakoś to wyrzygałem. Ale wtedy poczułem jak mi się kręci w głowie, powoli traciłem świadomość, aż upadłem. Resztę znasz.
   Przez całą opowieść trzymałam go za rękę. Raz po raz głaskałam go palcami, żeby dodać otuchy.
   - Żałuję tego i każdego za to przepraszam. Mam nadzieję, że moja mama się o tym nie dowie, bo byłoby słabo… Nigdy nie chciałem jej zawieść, ale czułem się taki samotny. Chłopaki się ode mnie odwrócili, nie miałem nikogo bliskiego…
   - Nikt się od ciebie nie odwrócił. Ale teraz obiecuję, że cię nie zostawię. Nawet jak wyjedziesz.
   Poczułam silną więź do niego. Wiedziałam, że też się stanie ważnym mężczyzną w moim życiu.
   - Mogę się do ciebie przytulić?
   Uśmiechnął się, przesunął na łóżku i poklepał wolne miejsce obok siebie. Gdy położyłam się koło niego mocno mnie uścisnął. Leżeliśmy w milczeniu. W końcu zmęczenie, nerwy, jego ciepły uścisk – wszystko to sprawiło, że usnęłam. Obudziłam się dopiero jak Zayn mną lekko potrząsnął.
   - Czas wstawać, księżniczko – szepnął.
   - Która godzina?
   - Czternasta.
   - O, matko, muszę zrobić obiad! – Szybko się ocknęłam.
   - Spokojnie, chłopaki się tym zajęli.
   - A, to dobrze.
   - No, oprócz jednego – kiwnął głową w stronę fotela i dopiero zobaczyłam śpiącego na fotelu Louisa.
   - Co on tu robi.
   - Nie widzisz? Pilnuje cię – zaśmiał się.
   Spojrzałam na niego czule.
   - Powiedział mi o was – spojrzałam na niego przerażona. – Ale spokojnie, nie powiem nikomu.
   - Dzięki. Pewnie uważasz, że to nie fair wobec Nialla…
   - Uważam, że trzeba postępować zgodnie ze swoimi uczuciami. Do Nialla nic nie czułaś, więc jesteś z Louisem, to proste. Ja jestem ostatnią osobą, która powinna ciebie czy jego oceniać. Idę do toalety, a ty go obudź – wstał z łóżka.
   Podeszłam cicho do fotela i cmoknęłam mojego chłopaka.
   - Kochanie, wstawaj – szepnęłam mu prosto do ucha.
   - Możesz mnie budzić tak codziennie – otworzył lewe oko.
   - Nie obiecuję.
   - Chodź tu do mnie – pociągnął mnie za rękę i posadził na kolanach, po czym wtulił głowę w moją szyję. – Uwielbiam twój zapach – pocałował mnie w szyję.
   - A ja uwielbiam ciebie.

   Louis
   Bardzo mi się podoba mój sekretny związek z Lizą. Nie muszę się z nią nikim dzielić, Greg jest wniebowzięty, że odsunąłem ją od Nialla. Czego nie można powiedzieć o blondynie. Stara się zachowywać normalnie, ale widać, że go to boli. Liza wielokrotnie mi mówiła, że je j go szkoda i nie powinna go tak potraktować, ale tłumaczyłem jej, że nie mogło być inaczej. Wiedziałem, że jej to nie przekonuje, ale nic nie mogłem poradzić.
   Spotykaliśmy się albo w nocy i siedzieliśmy w warsztacie, albo wymykaliśmy się do lasu w ciągu dnia. Między naszym zespołem znowu zapanowała głupawka i wszystko wracało do normy. Zayn czuł się już dobrze i wizyty doktora były coraz rzadsze. Zrobiliśmy sobie boisko do siatkówki i prawie całe dnie tam spędzaliśmy.  Byliśmy w końcu szczęśliwi, kiedy wszystko się spieprzyło.
   Rozgrywaliśmy właśnie kolejny mecz, kiedy na podwórku pojawiła się jakaś obca dziewczyna.
   - O mój Boże, to naprawdę wy!!! – Wrzasnęła i wtedy dopiero ją zobaczyliśmy.
   - Emilia? Co ty tu robisz? – Liza wyglądała na przerażoną.
   - Słyszałam, że mój tata tu przyjeżdża do Zayna, ale nie wierzyłam, że to TEN Zayn, więc musiałam to sprawdzić. A to naprawdę One Direction!!! – Pisnęła tak głośno, że zadźwięczało mi w uszach.
   - Emilka, nikt się nie może o tym dowiedzieć – Liza natychmiast do niej podbiegła.
   - Dlaczego? Przecież to nieprawdopodobna wiadomość!!! One Direction są moimi sąsiadami!!!
   - A możesz się przestać drzeć?! – Zayn przerwał jej gorączkowe krzyki.
   - Co wy tu robicie? Przecież słuch o was zaginął!
   - Co tu robi ktoś obcy? – Z domu wybiegł Greg. – Emilka?
   - Dzień dobry. Nie wiedziałam, że spiskujecie z One Direction.
   - Co tu robisz? Gdzie twój tata?
   - W domu. Podsłuchałam jego rozmowę z mamą i postanowiłam sprawdzić do kogo codziennie przyjeżdża. Mogę sobie z wami zrobić zdjęcie?
   - Zapraszam cię do domu – Greg chwycił ją stanowczo i poprowadził w stronę domu.
   - Ale… - próbowała protestować, jednak Greg był niewzruszony.
   Zaśmiałem się, ale spoważniałem, gdy zobaczyłem minę Lizy.
   - Mamy przechlapane.
   - Wygada się? – Zapytał Liam.
   - Oczywiście. Nigdy jej nie lubiłam, kłapie jęzorem na prawo i lewo. Nie utrzyma tego w tajemnicy.
   - I co teraz?
   - Proponuję od razu dzwonić do Simona, bo będzie źle.
   - Może twój tata coś wskóra – zasugerował Harry.
   - Wątpię.
   Gra się skończyła. Usiedliśmy na piasku i nic do siebie nie mówiąc, czekaliśmy. Liza wpatrywała się ciągle w domek. Po kilkunastu minutach w końcu wyszli. Poderwaliśmy się, a moja dziewczyna  ruszyła w ich stronę.
   - I co?
   - Emilka nikomu nie powie, prawda?
   - Tak, nie pisnę ani słówka. Chciałabym tylko wasze autografy.
   - Nie ma sprawy – powiedział Liam i poszedł do naszego domku po kartkę i długopis.
   Liza patrzyła na dziewczynę podejrzliwie. Nie wierzyła jej, wiedziałem to. Szczerze mówiąc ja też. Taki news dla takiej plotkary to soczysty kąsek. Rozpowie to nim zajdzie słońce.
   Daliśmy jej autografy, chciała nas jeszcze przytulić, więc każdy sztywno, ale to zrobił. Greg odprowadził ją do bramy, a my odetchnęliśmy z ulgą.
   - Będą kłopoty, mówię wam.
   - Ale Greg powiedział… - zacząłem, ale mi przerwała.
   - Ale Greg jej nie zna tak jak ja. Nie chodzi z nią do szkoły i nie kolegował się w dzieciństwie. Możecie jej wierzyć, ale ja już bym proponowała się pakować – ruszyła do domu. Zostawiliśmy ją w spokoju, bo wierzyliśmy, że nie ma racji.
   Pojawiła się dopiero na kolacji, ale nie odzywała się ani słowem. Odpuściłem jej, ale wiedziałem, że w nocy czeka nas ciężka rozmowa. Jak co noc spotkaliśmy się w garażu. Nie była zła. Była załamana. Gdy tylko mnie zobaczyła, a była na miejscu przede mną, wybuchła płaczem.
   - Kochanie, nie płacz – objąłem ją i głaskałem po plecach.
   - Nadal nie rozumiesz? Jeszcze w tym tygodniu wyjedziecie. Ona rozpowie wszystkim, a ja was stracę.
   - Obiecała, że nie powie. Greg na pewno jej czymś zagroził.
   - Pewnie, bo wy wszyscy znacie ją lepiej niż ja – wyrwała się z moich ramion.
   - Cicho, ktoś nas usłyszy!
   - Zrozum, że ona nie przepuści takiej okazji.
   - W takim razie cieszmy się czasem, który nam pozostał – uśmiechnąłem i zbliżyłem się do niej.
   - Śmieszy cię to?
   - Nie, ale co mam zrobić? Usiąść i płakać? Pakować się już? A co, jeśli nie powie? Nie zakładam od razu najgorszego. I ty też nie powinnaś – nie odsunęła się, gdy znalazłem się koło niej, więc ją przytuliłem… - Będzie dobrze – szepnąłem jej do ucha.
   Myliłem się jednak…

***
Przepraszam za tak długą przerwę, ale kompletnie nie miałam wany do tego opowiadania. Na mojego główneo bloga trzaskam co tydzień, inne piszę oddzielnie, a na ten nie miałam pomysłu. Jednak dzisiaj wstałam i postanowiłam coś napisać ;) Ta część jest nieco krótsza, bo następna będzie raczej bardzo długa :)

Jak Wam się podoba? Przeczuwaliście, że coś się stanie i 1D wyjadą szybciej, niż zakładali? W sumie, to jeszcze nic nie wiadomo, może jednak zostaną? ;) W tym tygodniu pojawi się odpowiedź :)
MIłego dnia :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz