niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział XIII



Louis
Przechodziłem koło pokoju Zayna i postanowiłem z nim pogadać. Zapukałem do drzwi, ale nie odpowiedział mi. Wszedłem.
- Zayn?
Cisza. Nie było go w pokoju. Zobaczyłem otwarte drzwi do łazienki i coś mnie tchnęło. Postanowiłem tam zajrzeć, dla własnego spokoju. Wszedłem do pomieszczenia, a mój kumpel leżał na podłodze w oparach wymiocin.
- Zayn?! – dopadłem do niego i podniosłem jego głowę. - Stary, obudź się, słyszysz? – zacząłem go cucić. Zdezorientowany rozglądałem się po łazience, szukając czegoś co mogłoby mi pomóc. Kran. Woda! Może zimna woda go ocuci!
Wstałem i wtedy zobaczyłem na umywalce opakowanie po jakiś lekach. Chwyciłem je i wystarczyło, że przeczytałem dwa słowa: środki nasenne. Niewiele myśląc wrzasnąłem: „Pomocy!” i zacząłem krzyczeć do kumpla.
- Zayn, nie wygłupiaj się! Otwórz oczy, słyszysz?
- Co się stało? – Liam wpadł do pokoju.
- Zayn wziął jakieś prochy. Biegnij po pomoc, szybko!!!
Liam wykonał polecenie, a ja nadal starałem się obudzić przyjaciela. Nic nie działało, biłem go po twarzy, trząsałem nim, ale nie odpowiadał. Spuściłem wodę w toalecie, bo już robiło mi się niedobrze od tego zapachu. W końcu dostrzegłem pustą butelkę po whisky. W oczach miałem łzy. Nie mógł mi tego zrobić, nie przeżyłbym tego.
- Co jest? – do pokoju wbiegł Hazza w samym ręczniku.
- Zayn chciał się zabić – byłem o mały włos od wybuchnięcia płaczem.
- Co?! – podszedł do nas, a ja mu pokazałem pustą butelkę i opakowanie po tabletkach. – Ja pierdole, coś ty narobił?! – krzyknął do Mulata. – Zayn, do kurwy nędzy, obudź się!!! – spoliczkował go, ale nadal nic.
- Dzwonię do Simona – Greg wbiegł do pokoju, a za nim przestraszona Liza i Niall. – Niech to szlag, poza zasięgiem!
- Co teraz? – Liza podeszła do bruneta i ujęła jego dłoń. – Słoneczko, obudź się – szeptała. – Nie rób nam tego – zobaczyłem na jej policzkach łzy i wtedy ja też nie wytrzymałem.
- Próbuję się dodzwonić, ale nie odbiera.
- Dzwońcie na pogotowie – rozkazał Harry.
- Muszę to skonsultować z Simonem – odpowiedział tata Lizy.
- Do tej poty Zayn tu zdechnie, nie rozumiesz?!
- Harry, spokojnie – Liam złapał chłopaka za ramię. – Nie pomagasz. Lepiej połóżmy go na łóżko.
Otarłem łzy i razem z Liamem przenieśliśmy go na niezaścielone łóżko.
- Nadal nic – Greg załamał ręcę. – Pięć kilometrów stąd jest mój zaprzyjaźniony lekarz…
- Jedź po niego – powiedziałem rozsądnie. – Nic innego nie możemy zrobić.
- Dobra, będę go jeszcze próbował złapać – przyłożył słuchawkę do ucha i wyszedł.
- Jadę z nim – oznajmiłem i pobiegłem za mężczyzną.

Liza
Siedziałam przy Zaynie i ciągle płakałam. Niall mnie obejmował, a ja modliłam się po cichu.
- Obudź się, proszę. Zayn… Nie możesz nam tego zrobić. Zaopiekujemy się tobą, przyrzekam. Tylko otwórz te swoje czarne oczy…
Liam usiadł na krześle koło łóżka i patrzył tępo na przyjaciela. Wyczekiwał jakieś oznaki życia, ale nic. Mulat oddychał bardzo słabo, niemal niedostrzegalnie.
- Gdzie ten Greg? Że też ten Simon nie może być jak go potrzeba. Zostawił nas tu samych i pewnie sobie pojechał na wakacje. Cały Simon.
- Zamknij się – warknął Niall.
- Bo co? Ty to się w ogóle nie odzywaj, bo się zająłeś romansami zamiast przyjacielem!
- A ty to co? Gadałeś z nim chociaż raz?
- Gadałem codziennie i wiedziałem, że jest mu źle, ale co mogłem zrobić?
- A ja co mogłem?
- Zainteresować się nim, a nie latać za panienką, którą zostawisz za miesiąc!!!
- Zamknijcie się, obydwaj! – Liam wstał z krzesła i patrzył wściekle na obydwu. – Kłótniami mu nie pomożecie!
- Wszyscy go zostawiliśmy – szlochnęłam. – Kiedy nas najbardziej potrzebował, zostawiliśmy go.
Zadzwonił mój telefon. Tata.
- Tak?
- Simon nadal nie odbiera, jadę z Fabianem, za pięć minut będziemy.
- Ok, czekamy.
- Oddycha? – zapytał jeszcze.
- Słabo, ale tak. Pospieszcie się – przerwałam połączenie. – Już jedzie do ciebie lekarz – pogłaskałam Mulata po czole. – Zaraz się tobą zajmie – mówiłam, jakby miał mnie usłyszeć.
- Harry, idź się ubierz – powiedział Niall.
- Odwal się – warknął, nawet na niego nie patrząc.
- Harry, uspokój się. Idź, załóż coś na siebie – powiedział spokojnie Liam. Dopiero jego brunet posłuchał.
Po chwili do pokoju wszedł tata i pan Fabian.
- Dzień dobry – przywitał się, a my mu odpowiedzieliśmy. – Proszę, żeby wszyscy wyszli – powiedział stanowczo.
- Ja zostaję – Harry wszedł do pokoju i stanął koło mojego taty.
- Harry, wyjdź – tata próbował go wypchnąć z pokoju.
- Nie!
- Chodź – Liam złapał go za ramię i ciągnął w stronę drzwi.
- Nie, zostaję!
- Harry, spójrz na mnie – stanęłam przed nim i próbowałam ściągnąć jego uwagę na siebie. – Patrz na mnie! – niechętnie, ale skierował wzrok na mnie. – Nie pomożesz mu tym, rozumiesz? Nie bądź taki uparty i chodź z nami na korytarz – pociągnęłam go lekko za rękę i nie stawiał oporów. – Lekarz się nim zajmie.
Czekaliśmy na korytarzu dobry kwadrans. W końcu mój tata wyszedł.
- I co? – zapytał Louis.
- Na szczęście z tego wyjdzie. Wziął leki i popił je alkoholem, ale zaraz je zwymiotował. Fabian mówi, że się odwodnił i prawdopodobnie nic nie jadł od dłuższego czasu. Dlatego z wycieńczenia stracił przytomność. Podał mu kroplówkę i mówi, że jutro, a najpóźniej pojutrze powinien  się obudzić.

Rozdzieliliśmy między sobą dyżury przy kumplu, żeby nie był sam jak się obudzi. Mi przypadło między trzecią a piątą nad ranem. Spałam u Nialla w pokoju, który był obok Zaynowego. Byłam po blondynie, więc to on mnie budził. Chciał zostać ze mną, ale przekonałam go, że to nie jest potrzebne i niech lepiej wypocznie.
Przez cały czas szeptałam do Zayna, mając nadzieję, że mnie słyszy. Byliśmy tylko my dwoje, więc opowiedziałam mu o Niallu, Louisie i wszystkich moich wątpliwościach. Obiecywałam mu, że porozmawiamy o tym jak się obudzi i mam nadzieję, że mi pomoże.
Zmianę po mnie miał Louis i tym razem u niego w pokoju odsypiałam. Obudziła mnie krzątanina na korytarzu. Przyszedł doktor, zmienił mu po raz drugi kroplówkę i pojechał. Chłopaki śpiewali przyjacielowi, a ja w tym czasie poszłam zrobić im śniadanie.
Cały dzień snuliśmy się po domu, prawie nikt się do siebie nie odzywał. Jak już to mówiliśmy do Zayna. Niewiele jedliśmy, nikt nie spał i nie wychodził dalej niż do kuchni. W ciągu dnia nie mieliśmy dyżurów, w pokoju siedzieli ci co mieli na to ochotę. Do wieczora nadal się nie obudził, więc znowu się podzieliliśmy i położyłam się u Nialla.
Dwie kroplówki, moje cztery ciche wybuchy płaczu, dwa różańce i szesnaście godzin później Zayn się obudził. Akurat był u niego pan Fabian z tatą i to on obwieścił nam dobrą nowinę.
- Możemy do niego wejść? – zapytałam.
- Najlepiej pojedynczo i nie na długo.
Spojrzeliśmy po sobie.
- Ja pierwszy – Harry przecisnął się w drzwiach obok taty i zamknął za sobą drzwi.
Staliśmy kolejne minuty. Potem wszedł Niall, Liam, Louis i na końcu ja.
- Ostatnia? – Zayn słabo się uśmiechnął.
- Tak, nie będę siedziała długo. Jak się czujesz?
- Pożarty, przerzuty i wypluty.
- To chyba dobrze? – zaśmiałam się, a po moich policzkach poleciały łzy.
- Czemu płaczesz?
- Wystraszyłeś nas. Już myśleliśmy, że…
- Że się mnie pozbędziecie? Nie ma opcji – uśmiechnął się szerzej. – Jeszcze musicie się ze mną pomęczyć .
- Mogę się męczyć z tobą całe życie tylko dojdź do siebie.
- Uznam, że to nie były oświadczyny.
- Jak nie?
Wybuchliśmy śmiechem. Zayn zamknął oczy.
- Przepraszam – wyszeptał. -  Jesteś pierwszą osobą, której to mówię.
- Cicho, już nic nie mów. Teraz się tobą zajmę – pogłaskałam go po włosach.
- Już się boję.
Pokazałam mu język.
- Liza, będzie lepiej jak już pójdziesz – dr Fabian poprawił Zaynowi kroplówkę i zaczął pakować swoją torbę. – Pacjent musi wypocząć.
- Wszystko będzie z nim dobrze?
- To silny chłop, da radę. Wpadnę jeszcze wieczorem i jutro rano. Będzie dobrze – uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. – A teraz się prześpij – powiedział do chłopaka.
- Dziękuję, doktorze.
- Dziękuj chłopakowi, który tu wszedł w porę. Do zobaczenia później.
Wyszliśmy we dwójkę. Tata poszedł z doktorem do samochodu, a ja i chłopaki usiedliśmy w salonie.
- O mało co, no nie? – Liam schował twarz w dłoniach. – Tak mało brakowało…
- Przestań, nic mu nie będzie – Harry zbeształ przyjaciela. – Nie możemy go więcej tak zostawiać na pastwę losu.
- Zajmiemy się nim – potwierdziłam.
- Wszystko ok? – zapytał mój tata, gdy wszedł do pomieszczenia.
Milczeliśmy. Nie było ok i wszyscy dobrze o tym wiedzieliśmy. Nasz przyjaciel o mało nie zginął, gdyby Louis do niego nie wszedł… Byłoby źle.
- Kochani, najważniejsze, że z tego wyjdzie, nie ma co się przejmować już teraz.  Było trochę strachu, ale wszystko jest już ok – potarł moje ramiona.
- Dodzwoniłeś się do Simona?
- Nie, jeszcze nie. Nie mam pojęcia co się z nim dzieje, ale próbuję co chwilę. Mówił, że mam dzwonić jak tylko będzie jakiś problem, że będzie pod telefonem, a teraz dzwonię przez dwa dni i nic.
- Pójdę zrobić podwieczorek – wstałam z fotela.
- Pomogę ci – oznajmił Louis i ruszyliśmy w stronę kuchni.

Louis
- Rozmawiałaś z Niall’em?
- Tak, zdążyłam jeszcze przed… tym zdarzeniem.
- Mogę zapytać: i jak?
- Wkurzył się, ale ostatecznie przyznał mi rację. To nie ma sensu.
- Tak.
Wyjęła z lodówki masło, wędlinę, ser, sałatę,  pomidory, a ja sięgnąłem do chlebaka.
- Zrobimy kanapki, nie chce mi się teraz myśleć nad wystawnym daniem.
- Pewnie, zjedzmy cokolwiek, żeby tylko żołądki zapchać.
Cisza. Spojrzałem na nią. Po jej policzku spłynęła łza.
- Hej, co jest? – zapytałem zaniepokojony.
- Tyle się wydarzyło w ciągu zaledwie dwóch dni. Najpierw zyskałam chłopaka, potem go straciłam, a na koniec o mało co nie straciłam kumpla. Dlaczego nie zajęłam się nim wcześniej? – szlochnęła.
Nie wiedziałem co zrobić. W końcu zdecydowałem się ją przytulić.
- Lizka, nie płacz – gładziłem ją po włosach. – Zaynowi nic nie jest, a z Niallem dobrze, że stało się to tak wcześnie, zanim miało szansę przerodzić się w coś zbyt poważnego.
- Wiem – powiedziała cicho. – Ale i tak jest mi przykro.
- Oj, maleńka – objąłem ją mocniej, a ona przywarła całym ciałem do mojego.
Poczułem się dziwnie. Znieruchomiałem na chwilę. Ona odchyliła głowę i tymi pięknymi, załzawionymi oczami spojrzała w moje. Czułem, że grunt usuwa mi się spod nóg. Nie byłem w stanie nic powiedzieć, ani zrobić. Staliśmy tak i tylko patrzyliśmy na siebie.
- Długo jeszcze? – zawołał ktoś z pokoju.
Wtedy się otrząsnęliśmy i odsunęliśmy od siebie.
- Bierzemy się do roboty – otarła łzy i chwyciła nóż do smarowania.

Liza
Nie mogłam się już połapać w moich uczuciach. W jednej chwili jestem zakochana w Niallu, w duchu krzyczę z radości, że jesteśmy razem. W następnej czuję coś zupełnie odwrotnego, nie chcę się wiązać i najchętniej trzymałabym się od niego z daleka. Natomiast w kolejnej patrzę Louisowi w oczy i wiem, że mogłabym tak do końca świata. Targały mną tak sprzeczne emocje, że wieczorem nie mogłam usnąć. Leżałam, rozmyślałam, przez głowę przelatywały mi obrazy jak w filmie: zakochany wzrok blondyna, nieprzytomna twarz Mulata, to nieodgadnione spojrzenie Louisa. Coś jest ze mną nie tak.
Wtem usłyszałam, że coś uderza o mój parapet. Zaniepokojona podeszłam powoli do okna. Na dole stał Louis. Gestem wskazywał, żebym otworzyła okno.
- Co ty robisz? – zapytałam ściszonym głosem.
- Możesz do mnie zejść?
- Coś się stało? Coś z Zaynem?
- Nie, chcę porozmawiać.
- Nie możemy rano?
- Proszę.
Westchnęłam ciężko i zamknęłam okno. Zarzuciłam bluzę na piżamę i po cichu zeszłam na dół. Mój tato miał mocny sen, więc nie bałam się, że go obudzę. Spojrzałam na zegarek w przedpokoju: była 3.17.
- Lepiej, żeby to było mega ważne – skrzyżowałam ramiona.
Uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej.
- Chodź ze mną – pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie?
- Do garażu. O nic nie pytaj, chodź.
Więc biegłam za nim, trzymając go za rękę. W garażu było ciemno i nie mogłam przyzwyczaić wzroku.
- Co my tu robimy?
Nie odpowiedział. Poczułam jego dłonie na mojej twarzy.
- Louis?
I wtedy to się stało. Pocałował mnie. Długo i namiętnie. Niewiele myśląc odwzajemniłam jego pocałunek i wplotłam w palce w jego przydługie włosy. Oparł mnie o jakąś szafę i rękami wodził po moich ramionach, plechach, brzuchu. Brakowało nam powietrza, więc oderwałam się od jego ust.
- Odkąd cię zobaczyłem, marzyłem o tym.
- Coś ty narobił? – zapytałam, ale nie byłam zła. Czułam się fantastycznie.
- Całą noc myślałem o tobie. Ciągle jesteś w moich myślach, co bym nie robił. Wiem, że jestem złym kandydatem na chłopaka i to co robię jest egoistyczne, ale Liza, kocham cię. I nie obchodzi mnie twój ojciec, który mnie zamorduje jak się dowie. Nie obchodzi mnie Niall, który mnie dobije, jeśli Gregowi się nie uda. Nie obchodzi mnie nic tylko, do diabła, chcę ciebie, rozumiesz?
Szeptał to z takim przejęciem. Rozpływałam się na każde słowo. Zrozumiałam, że dla Nialla nie byłam gotowa znieść tego wszystkiego, bo to do Louisa to czułam. To on był moją pierwszą myślą po przebudzeniu i ostatnią przed snem. To on mi się śnił niemal każdej nocy. To jego szukałam wzrokiem przy posiłkach, w garażu, na podwórku. Jego pragnęłam.
- Louis…
- Ja wiem, że twoje życie będzie zupełnie inne niż do tej pory. Ale Liza, ono już się stało inne odkąd tu się pojawiliśmy. Już nigdy nie miało być takie samo, więc dlaczego mamy nie zaryzykować. Ja zrobię dla ciebie wszystko, wiesz? Co tylko zażądasz…
- Louis, dasz mi coś powiedzieć?
- Przepraszam.
- Dziękuję. Chcę ci powiedzieć tylko… Ja ciebie też pragnę. Też myślę ciągle tylko o tobie, nie o Niallu. Chcę być z tobą, ale na razie nikomu nie mówmy, ok? Nie chcę wprowadzać niezręcznej sytuacji i stawiać nas w centrum wydarzeń. Teraz najważniejszy jest Zayn.
- Jak sobie życzysz.
Znowu mnie pocałował.
Rozeszliśmy się dopiero przed szóstą. Siedzieliśmy w garażu na kocu, wtuleni w siebie i opowiadaliśmy sobie różne historie z życia. Tata wstaje o szóstej, a mnie budzi półtorej godziny później, więc musiałam szybko wrócić do pokoju.
- Będzie mi ciężko patrzeć na ciebie tak zwyczajnie wśród ludzi.
- Będziesz musiał.
- I nie mogę dać co buziaka?
- Ani jednego. Dopiero wieczorem jak się wymkniemy.
- Perspektywa naszych spotkań sam na sam chyba jest kusząca i wynagrodzi mi tą wstrzemięźliwość w ciągu dnia.
- Musi. Do zobaczenia na śniadaniu – cmoknęłam go ostatni raz.
- Pa, kochanie.

***
Witajcie :) Chwilę przed północą wyrobiłam się w czasie i jest nowy rozdział w tym tygodniu :D Ale oświadczam, że od przyszłego tygodnia post będzie się pojawiał co niedzielę o godz. 20.00 :)
Chciałabym w tym miejscu podziękować mojemu wiernemu druhowi, który bardzo mi pomógł w tym rozdziale od strony, że tak powiem "medycznej" :D Brawa dla Sir Alca Maćka (takie pseudo artystyczne :D)
Wspaniałego nowego tygodnia Wam życzę :)
Dobranoc <3

2 komentarze:

  1. u hu hu to się porobiło ;o Zayn... dobrze, że już jest okej <3 jestem ciekawa jak to będzie z Louisem i Lizą :D świetny rozdział, życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń